Powstaje przestrzeń na dialog z osobą doświadczającą kryzysu, której wcześniej nie było – mówi dr Izabela Ciuńczyk
Redakcja: Co daje Centrum Zdrowia Psychicznego?
Izabela Ciuńczyk: Brak kolejek, bezpłatne wsparcie dostaje się natychmiast, wystarczy przyjść. Różnorodność, bo to, co dostaje pacjent, dostosowywane jest i do jego potrzeb, i do dynamiki kryzysu. Formy pomocy zmieniają się zależnie od tego, co akurat się dzieje, towarzyszy się pacjentowi na różnych etapach jego zdrowienia. Pomaga się jemu i jego bliskim. Centrum Zdrowia Psychicznego daje całemu zespołowi ogromną przestrzeń do kreatywności. Jako dyrektor pierwszy raz doświadczam takiej sytuacji. Centra są finansowane ze środków publicznych, przez NFZ i to zakreśla ramy działania, ale mam szansę je wypełniać wieloma różnymi działaniami. Dawniej przede wszystkim trzeba było wykazywać świadczenia lekarskie w postaci porady diagnostycznej, terapeutycznej i kontrolnej. Przy zaostrzonych stanach był szpital. Teraz można pomagać pacjentowi opanować objawy kryzysu, ale też być przy nim, kiedy zdrowieje. Zaproponować terapię rodzinną, spotkania dla jego bliskich. Powstaje przestrzeń na dialog z osobą doświadczającą kryzysu, której wcześniej nie było. Centrum odpowiada za ludzi, którzy mieszkają na określonym terenie. Musi jak najlepiej zabezpieczyć tę grupę. Ta zasada zmienia perspektywę pomagania – nie myśli się: oto mam przychodnię z usługami, które proponuję, tylko że oto mam ludzi, którymi się zajmuję. W takich warunkach mogę wykorzystać swoje umiejętności, wiedzę, doświadczenie we wspieraniu pacjentów i w układaniu współpracy z innymi osobami, w sposób, jakiego wcześniej nie doświadczałam.
Mówi się, że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska. W zderzeniu z wieloma sytuacjami kryzysowymi potrzebna jest grupa ludzi, z których każdy może dać inne wsparcie. Psychiatra zawsze jest najbardziej odpowiedzialny za pacjenta, ale w centrum ma do pomocy różnorodny zespół.
Pracujemy zespołowo, czasem to ja potrzebuję wsparcia, informacji, inspiracji od psychologa, terapeuty czy asystenta zdrowienia. Wspieramy się nawzajem, żeby pomagać jak najlepiej. Kiedyś, żeby pacjent miał grupowe wsparcie, musiał pójść do szpitala, a teraz ma je też poza nim.
Nadal w wielu miejscach w Polsce po wyjściu ze szpitala trafia się w próżnię. Szuka pomocy bądź nie. Zresztą, ci, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują, często jej nie szukają. Centra mają zespół leczenia środowiskowego, mogą dojechać do pacjenta.
Mamy 10 zespołów, bo opiekujemy się mieszkańcami dużego terenu. Od najbardziej oddalonej miejscowości dzieli nas 60 km, więc to jeżdżenie ma ogromny sens, bo możemy dotrzeć do ludzi, którym jest trudno dojechać do nas. Zespół leczenia środowiskowego daje szansę pomagać nawet w największych kryzysach pacjentowi w domu, a większość ludzi woli chorować w swoim domu, jakakolwiek to choroba by nie była. Dawniej mieliśmy jedną pielęgniarkę, która była u nas zatrudniona na etacie właśnie po to, żeby odbywać wizyty domowe. Teraz w zespołach jeżdżą pielęgniarki i pielęgniarze, którzy mają też dyżury na oddziale, i psychologowie, którzy pracują w punkcie zgłoszeniowo-koordynacyjnym, dzięki czemu mogą zobaczyć pacjentów, których znają z okresu hospitalizacji czy z poradni, w innym kontekście. Przysłowiowy Kowalski nie jest dla nich anonimowy. Jeśli wróci do szpitala czy sam przyjdzie do poradni, będzie kimś, kogo się zna. Kiedy odwiedzamy pacjentów w domu, zaczynają inaczej na nas patrzeć, jesteśmy dopuszczeni do zupełnie innego kręgu informacji, niż ma na to szanse lekarz siedzący w poradni zdrowia psychicznego.
Kto jeszcze jeździ w takim zespole?
Terapeuta środowiskowy – u nas to zwykle osoba, która wcześniej pracowała w opiece społecznej. Mamy 11 takich pracowników. To nowa rola w systemie, wcześniej jej nie było. Żeby zostać terapeutą środowiskowym, trzeba mieć średnie wykształcenie i skończyć odpowiedni kurs. Tę ścieżkę wybierają pracownicy socjalni, żeby móc w głębszy, bardziej rozbudowany sposób pomagać. To jest specjalizacja służąca temu, żeby jak najlepiej wesprzeć pacjenta w jego środowisku, rozpoznać potrzeby, wzmacniać. Zdarza się, że zespół trafia na osoby wymagające pomocy asystenta zdrowienia albo psychologa, wtedy do domu jadą oni. Odwiedzają pacjenta tyle razy, ile jest to potrzebne. Może pojechać też dietetyk, może psychiatra. To jest właśnie w centrum wspaniałe, że ludzie w zespole mają odmienne narzędzia pomagania i można przyjść z tym, co akurat w danym momencie jest najbardziej potrzebne.
Człowiek choruje wraz z rodziną. Możecie pomóc całej rodzinie, kiedy go odwiedzacie? Sprawdzić, czy ktoś inny tam nie potrzebuje jakiegoś wsparcia?
Zwykle problemy jednej osoby wynikają z tego, z czym mierzy się rodzina, z kryzysu więzi. Bardzo ważne jest to, żeby wzmacniać całą rodzinę. Bywa, że zabieramy ze sobą terapeutę uzależnień. W naszych powiatach akurat zdarza się nam zderzyć z uzależnieniem od alkoholu. Terapeuta uzależnień może się przydać do rozpoznania skali problemu, podpowiedzieć, jak szukać rozwiązań. Wielu ludzi nie zna ścieżki pacjenta w takich sytuacjach. Zdarza się, że nigdy wcześniej nie dali sobie szansy na porozmawianie ze specjalistą o swoim problemie. Poza tym inaczej się o tym rozmawia w domu, a inaczej w poradni zdrowia psychicznego. W domu ludzie są na swoim terenie, czują się bezpiecznie, my jesteśmy ich gośćmi. Wspieramy rodziny, odwiedzając pacjentów w domach, ale też mamy terapię rodzinną i grupę wsparcia dla rodzin, do której zapraszamy ludzi, którzy akurat mają kogoś bliskiego na oddziale ogólnopsychiatrycznym, ale i tych, których bliscy są w domu. Zdarza się, że przychodzi ktoś, kto zna sytuacje trudne, wymagające wzywania pogotowia, policji i taki, którego bliski zachorował pierwszy raz. Rodziny dostają wsparcie od nas, ale i sobie go nawzajem udzielają. Rozmawiamy o ich bardzo różnych doświadczeniach. Grupa składa się zwykle z 15-20 osób i ma cykl warsztatowych spotkań prowadzonych przez psychologów, którzy pracują nad wspieraniem poprawy komunikacji w rodzinach. Jest spotkanie, na które jest zaproszony asystent zdrowienia i takie z psychiatrą. Lekarz opowiada o działaniu leków, czego się można spodziewać, w tym o ich działaniach niepożądanych. Tłumaczy, czym jest kryzys z perspektywy medycznej, z czego może wynikać. Mamy też spotkania indywidualnie wspierające rodziny, w których ktoś doświadcza psychozy. Taki kryzys bywa często konsekwencją tego, co się dzieje w bliskich relacjach. Ważne, żeby popracować nad więziami w tej sieci, nad stylami komunikacji, które obowiązują w rodzinie. Istotne jest też to, żeby sprawić, żeby cała rodzina, a nie tylko pacjent, poczuła się bezpieczna – dać jej informacje, co się dzieje, co pomaga. Psychoedukacja rodziny to podstawa, jeśli kryzys psychotyczny zdarzył się w niej komuś pierwszy raz. Praca z rodzinami może pozwolić pacjentom doświadczającym kryzysu psychotycznego uniknąć hospitalizacji. Kiedy pacjent jest w otoczeniu, które rozumie, często można się ograniczyć do pomagania tylko środowiskowo. Na przykład trafiła do nas kobieta, która jest mamą małych dzieci, do pomocy ma tylko swoją bardzo ciężko chorą mamę wymagającą wsparcia paliatywnego. Jak leki mają wyciszyć kryzys, kiedy pacjentka bardzo martwi się o dzieci, o mamę? W tej sytuacji zaczęliśmy wspomagać obie kobiety i te dzieci. Skorzystaliśmy z osobistych kontaktów z onkologami. Nie wyobrażam sobie, że nie moglibyśmy wspierać pacjenta wraz z jego rodziną, kiedy oni tego potrzebują.
Wielu z nas wydaje się, że z kryzysem wystarczy pójść do szpitala, żeby człowieka tam naprawili, trochę tak jak się idzie na operację wycięcia wyrostka. A tu ważnych jest tak wiele rzeczy – leki, pomoc w odbudowywaniu więzi, powrocie do pracy, nauki, przekazywanie wiedzy, jak o siebie dbać, żeby kryzys nie nawracał, żeby zdrowieć i być zdrowym.
Przed 2018 r., kiedy zaczął się pilotaż centrów zdrowia psychicznego, pomoc była pokawałkowana, rozproszona, brakowało koordynacji, ale czasem po prostu dla wielu było do niej za daleko. Barierą nie do pokonania bywało to, że wiele usług było dostępnych tylko komercyjnie, prywatnie. Na przykładzie mojej siostry, która zachorowała po raz pierwszy w 1996 r., widzę, jak wiele się zmienia. Wtedy z powodu odległości nie mogliśmy korzystać z terapii rodzinnej z taką intensywnością, jak byśmy chcieli. Twórca i praktyk otwartego dialogu, Jaakko Seikkula, mówi: „Pierwszą rzeczą, której uczymy się zaraz po urodzeniu, jest stawanie się uczestnikiem dialogu. Rodzimy się w relacjach i relacje te stają się naszą strukturą”. Mówi też: „Gdzie jest miłość w rodzinie, tam zawsze znajdzie się rozwiązanie”, czyli tam, gdzie jest miłość, znajdzie się zdrowie. Nawet najlepsi profesjonaliści nie pomogą, jeśli nie ma miłości. Na niej opiera się wszystko. To dla mnie zaszczyt, że mogę być zaproszona przez rodziny w ich trudnym momencie życia.
Jak centrum zdrowia psychicznego zmienia hospitalizację?
Poza tym, że może być krótsza, bo są inne formy wsparcia, którymi można pomagać w domu i jest szansa częściej spotykać się z pacjentem, który potrzebuje intensywnego pomagania? Zmienia się nazwa – to nie jest szpital psychiatryczny, oddział psychiatryczny, ale Centrum Zdrowia Psychicznego. Może się wydawać, że to drobiazg, ale zmiana języka jest niezwykle ważna. W centrum zdrowia człowiek trafia na oddział tylko wtedy, gdy inne formy pomocy okazały się niewystarczające, gdy całodobowe wsparcie jest dla niego najbardziej bezpieczne. Zwykle już wcześniej był w Punkcie Zgłoszeniowo-Koordynacyjnym, gdzie zrobiono wstępny wywiad. Może już poznał go nasz psychiatra, może korzystał z terapii, miał diagnozę psychologiczną. Może mieliśmy szansę zobaczyć go, leczyć go, gdy czuł się lepiej? Poza tym oddział stał się otwarty. U nas jest miejsce, gdzie można spotkać się z rodziną, również z dziećmi. Mamy też długie godziny, w których możliwe są odwiedziny.
W wielu szpitalach pacjenci narzekają, że nie dzieje się nic poza tym, że dostają leki. Jakie zajęcia terapeutyczne można organizować w warunkach oddziału ogólnopsychiatrycznego?
Terapię zajęciową, która ma te walory, że można robić coś wspólnie. Jest okazja do porozmawiania, do bycia razem. Działania manualne pomagają się skupiać na zadaniu, wyciszyć, uspokoić, odwrócić uwagę od natrętnych myśli na przykład. Mamy zajęcia psychoedukacyjne, na których jest szansa dawać sposoby na lepsze radzenie sobie w życiu, na przykład poprzez ćwiczenia pomagające rozmawiać, słuchać, stawiać granice, mówić o swoich potrzebach, przyglądać się swoim emocjom. Są też zajęcia radzenia sobie ze stresem. Mamy gimnastykę prowadzoną przez pielęgniarkę. Mamy też zajęcia prowadzone przez asystentów zdrowienia, którzy na oddziale ogólnopsychiatrycznym są oblegani. Pacjenci chcą chodzić na ich zajęcia, chcą z nimi rozmawiać.
Jakie jest Pani marzenie związane z centrum?
Chciałabym mieć wystarczająco dużo pieniędzy do godnego funkcjonowania. Pamiętam, że dysponuję pieniędzmi publicznymi, że muszę je szanować, wydawać w jak najbardziej odpowiedzialny sposób. Dostajemy 69,54 zł na pół roku na jednego mieszkańca terenu naszej odpowiedzialności. Minister zdrowia, Adam Niedzielski, obiecał, że ta kwota będzie waloryzowana o inflację, ale zamarzła. Martwię się, że będę musiała ograniczyć wydatki, że zabraknie mi na promocyjne działania, że będę musiała okroić profilaktykę. Cieszę się, że Ministerstwo Zdrowia przekazuje 3 miliardy złotych na remonty w placówkach psychiatrycznych, mam nadzieję, że z tej puli ja też będę mogła ulepszyć miejsce, w którym są pacjenci. Teraz przede wszystkim staram się jak najwięcej inwestować w ludzi, bo to kontakt z nimi, ich pomoc jest w psychiatrii najbardziej potrzebna. W naszym centrum pracują na etacie 142 osoby, 20 stale współpracuje. Ważne jest dla mnie to, żeby ludzie mieli etaty, żeby czuli się bezpiecznie, dlatego tak zależy mi na informacji, jaka jest perspektywa działania centrum. Ogromnie chciałabym, żebyśmy mieli mieszkania chronione, treningowe, wspomagane dla pacjentów, żebyśmy mogli dobrać je pod potrzeby. Żeby osoby chorujące w kryzysie bezdomności nie miały tylko wyboru, czy są na ulicy, czy w domu opieki społecznej. Koszalińskie centrum zaczęło działalność w trudnym momencie, ale też takim, w którym od razu miało szansę się przydać. Niedługo po pożarze w escape roomie. Wtedy interwencyjnie mogli państwo pomóc poszkodowanym rodzinom. To był trudny, graniczny moment dla naszej społeczności. Do wielu ludzi dotarło wtedy, że nigdy nie wiadomo, kiedy życie tak się potoczy, że to nas doFot. Archiwum prywatne świadczy kryzys, że to nie jest coś zarezerwowanego dla patologicznych rodzin czy ludzi postrzeganych jako nieodporni psychicznie. Doceniono nas wtedy bardzo w mediach lokalnych. Staliśmy się adresem budzącym zaufanie, ważnym miejscem dla lokalnej społeczności, dla władz lokalnych.
Centra reklamują się jako miejsca, gdzie przez całą dobę można dostać wsparcie. Czy tak jest też w Koszalinie.
Mamy dwa Punkty Koordynacyjne, oba czynne od godz. 8 do 18, ale w jednym wsparcie dostępne jest przez całą dobę, bo tam mamy też izbę przyjęć.
Kto może przyjść do centrum?
Każdy, kto potrzebuje wsparcia lub porady, jak wesprzeć bliską osobę. Kryzys potrafi się objawiać na wiele sposobów. Jesteśmy dla wszystkich. Lepiej przyjść niepotrzebnie, niż coś przeoczyć, zaniedbać. Kryzysy lubią się pogłębiać. Po to wymyśliliśmy reformę systemu ochrony zdrowia psychicznego, żeby reagować szybko, różnorodnie, żeby jak najlepsza pomoc przychodziła jak najsprawniej i była dostępna na NFZ.
Izabela Ciuńczyk, lekarz specjalista psychiatra, psychoterapeutka, specjalistka terapii środowiskowej, dyrektorka Środkowopomorskiego Centrum Zdrowia Psychicznego MEDiSON w Koszalinie, prezeska Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Centrów Zdrowia Psychicznego.
Fot. Jakub Tercz dla Kongresu Zdrowia Psychicznego
Piękny umysł, nr 4, WIOSNA 2024, s. 21